piątek, 1 lipca 2016

Prolog: Powrót

    Ohayo, minna!
Chciałabym powitać wszystkich serdecznie na moim pierwszym blogu o tematyce Naruto/Fairy  Tail. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Nie zajmując już więcej czasu, zapraszam:

         Wróciłem. Po trzech i pół roku wędrówek po świecie, najróżniejszych przygód i przede wszystkim ciężkiego treningu znów zobaczę moją wioskę. Wróciłem, nareszcie. Idę kilka kroków przed Jirayją, spoglądając na rosnące przy drodze słoneczniki. Piękny, intensywny, złocisty kolor. Zupełnie jak...
- Hey! Naruto, gdzie tak odpłynąłeś, co? - Zagaduje do  mnie Ero-sennin.* Zdążył już mnie dogonić. Nic nie odpowiadając, ruszyłem przed siebie. Jeszcze kilka kroków, jeden zakręt i już stoję przed główną bramą Konohy. Tyle twarzy, tyle wspomnień. Wzdycham smutno.
Czuję, jak żal ściska mnie od środka. Nie chcę. Nie chcę jeszcze wracać. Chcę być tam, gdzie rosną słoneczniki, gdzie znów mogę być szczęśliwy, gdzie ponownie mogę się uśmiechnąć i nie mieć na sumieniu jej...
- Hey! Widziałeś ich? - Zapytał jeden ze strażników strzegących wejścia do wioski.
- Hę? Kogo znów? - Westchnął drugi. Zdecydowanie nie podzielał entuzjazmu kolegi. Oparł się znudzony  o stół, przy którym siedzieli i ponownie zerknął na listę jak sądzę niedawno przybyłych paczek i najróżniejszych listów. Najwyraźniej miał już dość bezczynnego sterczenia przy bramie.
-  Jak  to,  kogo?  Patrz!  To  oni!  Na  pewno.  -  Wstał  i  wskazał  na  nas.  Wkurzający.  Za  dużo  krzyczy.
-  Cześć,  chłopaki,  jak  tam  służba?  -  Zagadał  do  nich  z  uśmiechem  Jirayja.  W  sumie  to  mnie  to  nie  obchodzi.  Dalszej  rozmowy   już  nie  słyszałem.  Kątem  oka  dostrzegłem  jak  ninja  skaczą  z  radości  jak  małe  dzieci  i  witają  się  z  pustelnikiem.  Niech  się  tylko  nie  posikają  z  tego  szczęścia.
Pogrążony  we  wspomnieniach,  ruszyłem  przed  siebie  krętymi  uliczkami  Konohagakure.
Zastanawiając  się,  co  by  było,  gdyby,  wspiąłem  się  na  słup  i  z  niego  wpatrywałem  się  w  odległy  horyzont.  Babcia  Tsunade  nareszcie  doczekała  się  swojego  miejsca  na  górze  wielkich  kage.**  Kiedyś  pojawi  się  tam  moja  podobizna.
Trochę  się  tu  pozmieniało.  Jest  więcej  ludzi,  niż  poprzednio,  tak  samo  z  resztą  jak  budynków  i  najróżniejszych  straganów  przy  głównych  ulicach,  więcej,  dużo  więcej  uśmiechniętych  twarzy.   Konoha  się  rozrasta,  to  dobrze.  Ale..  Jak  oni  mogą  być  tacy  radośni?  Czy  mają  ku  temu  ważny  powód,  czy  może  wszyscy  dookoła  dostali  szczękościsku  i  już  tak  po  prostu  mają?
Sądząc  po  położeniu  słońca,  było  już  popołudnie,  jednak  daleko  jeszcze  do  zachodu.  Bezchmurne niebo  przypomniało  mi  o  zawsze  radosnej,  ciepłej,  słonecznej  wiosce.  Z  drugiej  strony  jednak  mogłem  mówić  o  czymś  zupełnie  innym.  Albo  nawet  może  o  kimś.
Ona  też  taka  była.  Jak  słoneczna  polana  latem...
-  NARUTOO!  -  Usłyszałem.  Sprowadzony  'na  Ziemię',  spojrzałem  w  dół  i  widząc  Sakurę  wraz  z  żabim  mędrcem,  zeskoczyłem  zwinnie  ze  słupa.
-  Witaj,  Sakura-chan.  -  Mruknąłem.  Omiotłem  wzrokiem  jej  sylwetkę.  Nadał  miała  krótkie,  różowe  włosy  i  podrosła  tak  z  dziesięć  cm,  ciało  też  nabrało  trochę  kształtów,  ale  mam  przeczucie,  że  nadal  jest  tak  samo  głośna  i  porywcza  jak  kiedyś.
-  Cześć.  -  Wyszczerzyła  się  w  szerokim  uśmiechu.  -  Dawno  się  nie  widzieliśmy.  To  już  ze  trzy  lata,  prawda?  Ale  urosłeś,  jesteś  teraz  wyższy  ode  mnie.  W  dodatku  zmężniałeś,  wyprzystojniałeś,  widać,  że  nie  próżnowałeś  przez  ten  czas.  Trening  musiał być..  -  I  dalej  już  nie  słyszałem.  Strasznie  się  rozgadała.
-  Hey..  Naruto,  czy  ty  mnie  słuchasz?  -  Usłyszałem  i  lekko  się  wzdrygnąłem.
-  Wkurzające.  -  Wymknęło  mi  się.  Na  jej  pytającą  minę  odpowiedziałem,  że  jestem  zmęczony  i  się  pożegnałem.  Muszę  iść  do  siebie  i  spróbować  się  przespać.  Ostatnio  coś  źle  sypiam.  Haha,  a  to dobre... 'Ostatnio'.  Tsa.. ile  to  już  będzie?  Z  rok,  może  półtorej?
Gdy  tylko  zamykam  oczy,  widzę  To.
Ten  dzień,  te  dziwne,  przeklęte  kreatury.
I  wtedy  słyszę  również  ten  budzący  lęk,  pełen  przerażenia  krzyk.  Jej  krzyk.
Tak  przeraźliwy,  przepełniony  strachem,  tak  histeryczny  i  dramatyczny  zarazem,  jakby  włożyła  w  niego  całą  siebie.  Swoje  ostatnie  tchnienie.  Co  za  ironia.
Uśmiechnąłem  się  do  siebie  smutno.  Z  echem  tego  wspomnienia  w  umyśle,  łzy  napływają  mi  do oczu  i  sam  miałem  wielką  ochotę  krzyknąć.  Wyzbyć  się  tego  całego  żalu,  smutku,  tej  całej  frustracji,  tych  wspomnień.  Dlaczego  jestem  taki  słaby?  Dlaczego?
Zamykam  oczy,  nie  chcę  pamiętać.
         Obudzony  przez  Sakurę,  następnego  ranka  udałem  się  wraz  z  nią  do  biura  Hokage.  Babcia  nic  się  nie  zmieniła.  Wkurzająca  i  głośna  jak  zwykle.  Rozglądam  się  po  pomieszczeniu.  Sterta  papierów  jak  zwykle  zagradza  biórko  i  jego  okolice,  a  zwoje  i  księgi  walają  się  po  podłodze.  Co  za  bałagan.  W  powietrzu  unosi  się  zapach  sake****  i  atramentu.  Głos  blondwłosej  władczyni  skupia  moją  uwagę  na  czymś  innym,  niż  wystroju  biura.
-  Wiesz,  Naruto,  chciałabym  zobaczyć  efekty  Twojego  treningu.  -  Skinąłem  głową.  Zaraz  potem  kontynuowała  -  Twój  przeciwnik  już  tu  jest.  Będzie  nim  Kakashi.  Masz  się  stawić  na  starym  polu  treningowym  drużyny  siódmej  w  południe.  Wtedy  zobaczymy,  co  dalej.  A  teraz  idź  coś  zjeść,  pewnie  rano  nie  zdążyłeś.
 Rzuciłem  Kakashiemu  krótkie  spojrzenie.  Maska  zasłaniająca  większość  twarzy,  ochraniacz  na  czoło  opuszczony  jak  zwykle  na  lewe  oko,  rozczochrana,  srebrzysta  czupryna  i  wszystkie  kończyny  na  miejscu.  Nic  się  nie  zmienił,  ciekawi  mnie  tylko  jak  z  jego  umiejętnościami.
Nic  nie  mówiąc,  odwróciłem  się  na  pięcie  i  wyszedłem  na  korytarz.  Zamykając  drzwi,  usłyszałem  jeszcze  tylko,  jak  hokage  z  oburzeniem  w  głosie  wypytuje  żabiego  mędrca  o  moje  'dziwne  zachowanie'.  Ono  nie  jest  dziwne.  To  prawda,  nie  przypominam  już  dawnego  siebie,  ale  to  nie  dlatego,  że  stałem  się  'zły',  zwariowałem  lub  po  prostu  zmieniłem  się  po  przejściu  jakiejś  traumy,  jak  pewnie  powie  jej  Jirayja.  Ja  tylko  dorosłem,  dattebayo.
 Wychodząc  z  budynku  skinąłem  głową  na  Shikamaru.  Wiecie,  tak  w  ramach  przywitania.  Po  jego  minie  wywnioskowałem,  że  che  mnie  zatrzymać  i  porozmawiać,  ale  zignorowałem  go.  Nie  mam  teraz  na  to  czasu.
O  czym  to  ja  wcześniej  myślałem?  A,  tak.  Dorosłem.  Zrozumiałem  co  nie,  co  i  przestałem  być  tym  wiecznie  uśmiechającym  się  idiotom,  dattebane.
 Nim  się  obejrzałem,  nogi  zaniosły  mnie  do  najwspanialszego  miejsca  na  świecie.  Widząc  przed  oczyma  znajomy  szyld  'Ichiraku  no  ramen',  uśmiechnąłem  się  delikatnie  i  wszedłem  do  środka.

BIURO  HOKAGE
Tuż  po  wyjściu  Naruto:

         -  Pewnie już wszyscy zauważyli, że Narut to już nie ten sam nieokrzesany, wiecznie gadający nastolatek. - Westchnął Jirayja. Nastąpiła chwila przerwy. Każdy chciał dowiedzieć się, co legendarny sannin* ma do powiedzenia na ten temat, lecz gdy głucha cisza przerywana jedynie śpiewem ptaków za oknem się przeciągała, pierwsza odezwała się Sakura.
- Wydaje się nieustannie wszystkim znudzony i wiecznie nieobecny. Jakby przez cały czas o czymś rozmyślał. - Wyznała i opadła na krzesło.
- Bo tak prawdopodobnie jest. - Przyznał. - Nie wiem, od czego zacząć.
- Może najlepiej od początku. - Rzekła Tsunade.
- To moja wina. - Uśmiechnął się smutno. - Gdybym tylko był w stanie coś wtedy zrobić.. Gdybym zareagował szybciej, nie cierpiałby. Wszystko byłoby dobrze, znów byłby w stanie się uśmiechać. - Mówił bez składu i ładu ostatecznie i tak niczego nie wyjaśniając, a wręcz przeciwnie - dodając kolejne obawy. - To się stało mniej więcej rok temu. Nawet na mnie się to odbiło. W środku czułem jedynie ból, jakby coś rozrywało mnie kawałek po kawałku. Jakby grzebano mnie w ziemi. Nie mogę oddychać, duszę się. Pogrążam się w nieskończonym smutku, gdy tylko widzę Naruto z tamtych dni. Gdy tylko widzę jego cierpienie, ból jaki kumulował się w jego wnętrzu. Chaos, z którym się zmagał, to wszystko było widać w jego oczach. Oczach, które na zawsze zostały pozbawione blasku. Teraz najsmutniejsze oczy jakie widziałem. - Zamilkł i już więcej się nie odezwał. Odpłynął do krainy splątanych myśli i wspomnień.
- Chodź, Sakura, już czas. - Ciszę przerwał Kakashi i zniknął w kłębie dymu.

Na  początek  chciałabym  Wam  wszystkim  podziękować  za  odwiedzenie  bloga  i  przeczytanie  prologu  mojej  historii.
Liczę  na  Wasze  liczne  i  przede  wszystkim  szczere  komentarze.
Mam  nadzieję,  że  niedługo  znów  się  spotkamy  ;)

Jakby  coś  było  niezrozumiałe,  to śmiało  pisać.

SŁOWNICZEK:
Ero-sennin  -  Przezwisko, jakie nadał Jirayji Naruto. Jirayja jest pisarzem-zboczeńcem(stąd 'ero') i równocześnie jest jednym z trzech legendarnych sanninów Konohy, czyli super uzdolnieniu ninja (sannin = sennin)

Kage - jap. cień.  Przydomkiem 'kage' są nazywani przywódcy wiosek ninja. np. Konoha w Kraju Ognia ma  hoKAGE

Shinobi - Ninja

Dattebayo - Tik słowny Naruto. Znaczy tyle, co nic

Sake -  Pochodzący z Japonii napój alkoholowy produkowany z ryżu.
Pozdrawiam,  Winter Blackrose

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Sasame Ka z Ministerstwo Szablonów