Zmrużyłem oczy. Poranne słońce świeciło już na niebie pełnym blaskiem. Czas na mnie.
Westchnąłem. Akurat teraz, gdy po raz pierwszy od kilku lat jadłem to cudo, zwane również 'ramen', najadłem się za dziesięciu i co? Teraz mam walkę z Kakashim. Chyba zaraz zwymiotuję, dattebane.
Zanim się obejrzałem, stałem na polu treningowym ramię w ramię z Sakurą. Nic się tu nie zmieniło. Ogarnąłem wzrokiem soczyście zieloną polanę i pobliski las. Tyle wspomnień.. Tyle ulotnych jak płatki kwitów na wietrze chwil. Eh... Pięknie. I na dodatek jeszcze zbiera mi się na sentymenty. Jakby jeszcze tego było mało...
Chwilę później odezwał się Kakashi-sensei. Chyba po raz pierwszy się nie spóźnił.
- Dobra, pamiętacie mój pierwszy test z dzwoneczkami? - Skinęliśmy posłusznie głowami, więc kontynuował. - Zasady są takie same, jak za pierwszym razem, tylko z takim wyjątkiem, że teraz nie będę się powstrzymywał. - Przez jego maskę dostrzegłem, jak się uśmiecha. Zaraz zobaczymy, kto tu będzie się śmiał ostatni.
- Kage bunshin no jutsu. - Jeszcze zanim pojawiło się pięć moich cienistych klonów, Sakura w mgnieniu oka znalazła się przy naszym przeciwniku. Kumulując duże ilości chakry* w rękach, chciała zadać cios w brzuch nowemu, białemu kłowi Konohy,** ale ten w ostatniej chwili użył jutsu podmiany.
- Cholera. - Zmarszczyła brwi. Widząc, jakie zniszczenia spowodowała jedną pięścią, zdecydowałem, że lepiej jej się nie narażać. Westchnąłem i ruszyłem w pogoń za jouninem.***
ZA GÓRAMI, ZA LASAMI...
W tym samym czasie:
- Chotto matte(jap. za/czekaj chwilę), mistrzu! - "Dlaczego znowu mi to robi?" - Posłuchaj... - Zdesperowana próbowała go przekonać. - ...przecież...
- Nie chcę tego słuchać. - Siwowłosy staruszek gwałtownie jej przerwał. Widząc łzy malujące się w jej dużych, pięknych oczach, odwrócił się przodem do okna. Jego biało-żółta peleryna zaszeleściła cicho. Podziwiając panoramę Magnolii, kontynuował. - To zbyt niebezpieczne. - Pogładził się po wąsach. Spuściła głowę, straciła resztki nadziei. Było zła, wściekła, a jednocześnie czuła się bezsilna i załamana. "Dlaczego?" - Pytała samą siebie. Znów do niego poszła i znów się zawiodła. Znów jej odmówił i znów cierpi. Wylewa kolejne łzy. Zaciska zęby, pięści, odwraca się na pięcie i ucieka pośpiesznie z gabinetu. Zbiega nieostrożnie po stromych, kamiennych schodach gildii. Nie che, by ktoś z jej przyjaciół ją widział w takim stanie. Słyszy głosy, ktoś ją woła. Przyspiesza. Czuje, że ktoś ją łapie w pasie, ale wyszarpuje się i wybiega na zewnątrz. Teraz biegnie po zatłoczonej ulicy, wpadając na przechodniów. Trąca ich, przewraca, ale ją to nie obchodzi. Ma dość. Biegnie jak najszybciej, jak najdalej. Nogi odmawiają jej posłuszeństwa. Jest zdana na ich los. Nie wie, dokąd ją zabiorą. Nie ma wyboru, musi dać się prowadzić.
OKOLICE KONOHY, LAS
W tym samym czasie:
Hatake Kakashi
Na razie całkiem nieźle im idzie. Bardzo się polepszyli przez te lata, ale daleko im jeszcze do perfekcji. Znów nie pracują zespołowo. Eh... Za dużo czasu już to trwa, trzeba będzie to szybko zakończyć. Coś się poruszyło w krzakach jakieś dziesięć metrów ode mnie. Wstrzymuję oddech, nasłuchuję i cofam się bezszelestnie krok do tyłu. To Naruto, nie, jego klon. Uśmiecham się w duchu, wciąż te same sztuczki. Niczego się dzieciak nie nauczył. Wciąż jest tym samym nieogarniętym, głupiutkim nastolatkiem. Wyciągam kunai'a, celuję i rzucam. Broń trafia w cel, a sam klon w sekundę wyparowuje. Słyszę świst powietrza koło mojego ucha. Chcę wstać, ale nie mogę.
- Mam Cię, Kakashi-sensei. - Słyszę głos blondyna. To niemożliwe, jak on się tam znalazł? Przecież jeszcze przed chwilą nie było tu nikogo oprócz tego klona. Zabiera mi dzwoneczki i srebrny sztylet o rękojeści zdobionej wygrawerowanymi gwiazdami i wijącym się po między nimi cierniem, który jeszcze przed chwilą wbijał mi się w szyję. Odchodzi z tryumfalnym uśmieszkiem.
Przegrałem.
GDZIEŚ W KONOHA...
W tym samym czasie:
- Słuchaj, Hinata,co o tym myślisz? - Co myślę? Eh.. Nie wiem. Nie wiem, nie słuchałam, bo myślałam tylko o nim.O jego błękitnych jak letnie niebo oczach i zatopionych w złocistym blasku słońca blond włosach. Tyle czasu już minęło.
- Wspaniały. - Odpowiadam - Myślę, że dzięki temu Twoja technika osiągnie zupełnie nowy poziom. - Jak on może myśleć tylko o zdobywaniu siły? Akamaru radośnie szczeka i biegnie przed nami. Ja tam mogłabym się położyć się gdzieś w cieniu na trawie, spoglądać na bezchmurne niebo i myśleć o nim. Naruto. Rumienię się na samą myśl. Chciałabym go zobaczyć, wpaść w jego ramiona i... Nie! Hinata, o czym ty w ogóle myślisz, co? Przecież on nigdy na ciebie nie spojrzy. Eh.. Tak często to powtarzam w myślach, a i tak mam nadzieję. Ten mały, cichy promyk nadziei, który ogrzewa moje serce i sprawia, że jeszcze mogę normalnie funkcjonować. Że nie umarłam z tęsknoty, z miłości.
- Hey! Ziemia do Hinaty Hyuugi, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - Westchnęłam. Czy on ma pojęcie, jak trudno jest mi oderwać myśli od tego niewyżytego nastolatka? W miarę normalnie funkcjonować? Zachować zmysły? Udawać, że wszystko jest okej? A co, jeśli on nie wróci? Co, jeśli znalazł inną? Co, jeśli z nią uciekł? Żal ściska moje serce. A może... A może coś się stało podczas treningu z Jirayją-senseiem i on... Nie, nawet nie chcę o tym myśleć. Nie chcę, żeby coś mu się stało.
- Ej, Hinata, dlaczego płaczesz? Coś się stało? - Zatroskany głos Kiby gwałtownie sprowadza mnie do rzeczywistości. - Nie wiem, Kiba. - Kłamię. Akamaru liże mnie po dłoni i trąca łbem moją nogę, jakby chciał mnie pocieszyć.
"Hinata, Twe wylane łzy, jak deszcz łączący niebo i ziemię nad horyzontem, które w całej wieczności nie będą połączone. Czy jak je złączę, będę mógł połączyć ze sobą dwa samotne serca?" Pomyślał i zamknął dziewczynę w ciasnym uścisku.
MAGNOLIA:
W tym samym czasie
- Cześć! Erza. - Zawołałem, wchodząc do mojej ukochanej gildii. Tradycyjnie musiałem schylić się przy wejściu, by nie oberwać w głowę lecącym krzesłem, stołem, czy beczką po piwie. W nozdrza uderzył mnie zapach alkoholu i pieczonej wołowiny. Ślinka mi cieknie na samą myśl o wyżerce. Eh... Nie mam teraz na to czasu, są ważniejsze sprawy. Rozglądam się po pomieszczeniu. Gdzieś ktoś się tłucze z Elfmanem, Cana upija się przy barze z Mirą, Droy opycha się naleśnikami, a Levy kłóci się w koncie z rozbawionym Gajeelem.
- Gdzie Lucy? - Pytam, gdy nigdzie nie dostrzegam blondwłosej piękności. Cisza. - Znowu to samo? - Kiwają głowami. - Jest taka, odkąd wróciła z tamtej misji, prawda?
- Za dużo myślisz, zapałko - Dociął mi Grey. Ten ekshibicjonista kiedyś się doigra..
- Szukasz guza, gołodupcu?!?
- Spokój! - Ajć.. Erza Straszna Scarlet się wkurzyła - Ona coś ukrywa. - Odezwała się szkarłatnowłosa.
- Co masz na myśli?
- Zapałka chodź raz mówi coś z sensem. Dołączam się do pytania.
- Coś Ci nie pasuje, striptiz... - Widząc jej groźny wzrok, zamilkłem.
- Nie wiem - Westchnęła. - Trzeba się będzie tego dowiedzieć.
Wiem, że nic się tu praktycznie nie działo, ale w ramach rekompensaty następny rozdział będzie dłuższy i ciekawszy ;)
Jakby coś było niezrozumiałe, to pisać.
SŁOWNICZEK:
CZAKRA - Taka jakby energia potrzebna ninja do używania technik(jutsu) np. Kage bunshin no jutsu to technika, która stwarza twojego klona i do jej wykonania potrzebna Ci określona ilość energii, czyli właśnie czakry
BIAŁY KIEŁ KONOHY - Białym kłem Konohy był nazywany Hatake Sakumo - ojciec Kakashiego. Po jego śnierci(oczywiście po śmierci Sakumo) Kakashi odziedziczył tytuł.
JOUNIN - Ranga ninja. gennin --> chounnin --> jounin / członek ANBU ---> kage
Pozdrawiam, WinterBlackrose
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz