czwartek, 7 lipca 2016

Rozdział 1 " Wylane łzy, jak deszcz łączący niebo i ziemię nad horyzontem."

      Zmrużyłem  oczy.  Poranne  słońce  świeciło  już  na  niebie  pełnym  blaskiem.  Czas  na  mnie.
Westchnąłem.  Akurat  teraz,  gdy  po  raz  pierwszy  od  kilku  lat  jadłem  to  cudo,  zwane  również  'ramen',  najadłem  się  za  dziesięciu  i  co?  Teraz  mam  walkę  z  Kakashim.  Chyba  zaraz  zwymiotuję,  dattebane.
         Zanim  się  obejrzałem,  stałem  na  polu  treningowym  ramię  w  ramię  z  Sakurą.  Nic  się  tu  nie  zmieniło.  Ogarnąłem  wzrokiem  soczyście  zieloną  polanę  i  pobliski  las.  Tyle  wspomnień..  Tyle  ulotnych  jak  płatki  kwitów  na  wietrze  chwil.  Eh...  Pięknie.  I  na  dodatek  jeszcze  zbiera  mi  się  na  sentymenty.  Jakby  jeszcze  tego  było  mało...
Chwilę  później  odezwał  się  Kakashi-sensei.  Chyba  po  raz  pierwszy  się  nie  spóźnił.
-  Dobra,  pamiętacie  mój  pierwszy  test  z  dzwoneczkami?  -  Skinęliśmy  posłusznie  głowami,  więc  kontynuował.  -  Zasady  są  takie  same,  jak  za  pierwszym  razem,  tylko  z  takim  wyjątkiem,  że  teraz  nie  będę  się  powstrzymywał.   -  Przez  jego  maskę  dostrzegłem,  jak  się  uśmiecha.  Zaraz  zobaczymy,  kto  tu  będzie  się  śmiał  ostatni.
-  Kage  bunshin  no  jutsu.  -  Jeszcze  zanim  pojawiło  się  pięć  moich  cienistych  klonów,  Sakura  w  mgnieniu  oka  znalazła  się  przy  naszym  przeciwniku.  Kumulując  duże  ilości  chakry*  w  rękach,  chciała  zadać  cios  w  brzuch  nowemu,  białemu  kłowi  Konohy,**  ale  ten  w  ostatniej  chwili  użył  jutsu  podmiany.
-  Cholera.  -  Zmarszczyła  brwi.  Widząc,  jakie  zniszczenia  spowodowała  jedną  pięścią,  zdecydowałem,  że  lepiej  jej  się  nie  narażać.  Westchnąłem  i  ruszyłem  w  pogoń  za  jouninem.***
ZA  GÓRAMI,  ZA  LASAMI...
W  tym  samym  czasie:

         - Chotto matte(jap. za/czekaj chwilę), mistrzu! - "Dlaczego znowu mi to  robi?" - Posłuchaj... - Zdesperowana próbowała go przekonać. - ...przecież...
- Nie chcę tego słuchać. - Siwowłosy staruszek gwałtownie jej przerwał. Widząc łzy malujące się w jej dużych, pięknych oczach, odwrócił się przodem do okna. Jego biało-żółta peleryna zaszeleściła cicho. Podziwiając panoramę Magnolii, kontynuował. - To zbyt niebezpieczne. - Pogładził się po wąsach. Spuściła głowę, straciła resztki nadziei. Było zła, wściekła, a jednocześnie czuła się bezsilna i załamana. "Dlaczego?" - Pytała samą siebie. Znów do niego poszła i znów się zawiodła. Znów jej odmówił i znów cierpi. Wylewa kolejne łzy. Zaciska zęby, pięści, odwraca się na pięcie i ucieka pośpiesznie z gabinetu. Zbiega nieostrożnie po stromych, kamiennych schodach gildii. Nie che, by ktoś z jej przyjaciół ją widział w takim stanie. Słyszy głosy, ktoś ją woła. Przyspiesza. Czuje, że ktoś ją łapie w pasie, ale wyszarpuje się i wybiega na zewnątrz. Teraz biegnie po zatłoczonej ulicy, wpadając na przechodniów. Trąca ich, przewraca, ale ją to nie obchodzi.  Ma dość. Biegnie jak najszybciej, jak najdalej. Nogi odmawiają jej posłuszeństwa. Jest zdana na ich los.  Nie wie, dokąd ją zabiorą. Nie ma wyboru, musi dać się prowadzić.
OKOLICE   KONOHY,  LAS
W  tym  samym  czasie:
Hatake  Kakashi

         Na razie całkiem nieźle im idzie. Bardzo się polepszyli przez te lata, ale daleko im jeszcze do perfekcji.  Znów nie pracują zespołowo. Eh... Za dużo czasu już to trwa, trzeba będzie to szybko zakończyć. Coś się poruszyło w krzakach jakieś dziesięć metrów ode mnie. Wstrzymuję oddech, nasłuchuję i cofam się bezszelestnie krok do tyłu. To Naruto, nie, jego klon. Uśmiecham się w duchu, wciąż te same sztuczki. Niczego się dzieciak nie nauczył. Wciąż jest tym samym nieogarniętym, głupiutkim nastolatkiem. Wyciągam kunai'a, celuję i rzucam. Broń trafia w cel, a sam klon w  sekundę wyparowuje. Słyszę świst powietrza koło mojego ucha. Chcę wstać, ale nie mogę.
- Mam Cię, Kakashi-sensei. - Słyszę głos blondyna. To niemożliwe, jak on się tam znalazł? Przecież jeszcze przed chwilą nie było tu nikogo oprócz tego klona. Zabiera mi dzwoneczki i srebrny sztylet o rękojeści zdobionej  wygrawerowanymi gwiazdami i wijącym się po między nimi cierniem, który jeszcze przed chwilą wbijał mi się w szyję. Odchodzi z tryumfalnym uśmieszkiem.
Przegrałem.
GDZIEŚ  W  KONOHA...
W  tym  samym  czasie:

         - Słuchaj, Hinata,co o tym myślisz? - Co myślę? Eh.. Nie wiem. Nie wiem, nie słuchałam, bo myślałam tylko o nim.O jego błękitnych jak letnie niebo oczach i zatopionych w złocistym blasku słońca blond  włosach. Tyle czasu już minęło.
- Wspaniały. - Odpowiadam - Myślę, że dzięki temu Twoja technika osiągnie zupełnie nowy poziom. - Jak on może myśleć tylko o zdobywaniu siły? Akamaru  radośnie szczeka i biegnie przed nami. Ja tam mogłabym się położyć się gdzieś w cieniu na trawie, spoglądać na bezchmurne niebo i myśleć o nim. Naruto. Rumienię  się  na  samą  myśl.  Chciałabym  go  zobaczyć,  wpaść  w  jego  ramiona  i...  Nie!  Hinata,  o  czym  ty  w  ogóle  myślisz,  co?  Przecież  on  nigdy  na  ciebie  nie  spojrzy.  Eh..  Tak  często  to  powtarzam  w  myślach,  a  i  tak  mam  nadzieję.  Ten  mały,  cichy  promyk  nadziei,  który  ogrzewa  moje  serce  i  sprawia,  że  jeszcze  mogę  normalnie  funkcjonować.  Że  nie  umarłam  z  tęsknoty,  z  miłości.
-  Hey!  Ziemia  do  Hinaty  Hyuugi,  czy  ty  mnie  w  ogóle  słuchasz?  -  Westchnęłam.  Czy  on  ma  pojęcie,  jak  trudno  jest  mi  oderwać  myśli  od  tego  niewyżytego  nastolatka?  W  miarę  normalnie  funkcjonować?  Zachować  zmysły?  Udawać,  że  wszystko  jest  okej?  A  co,  jeśli  on  nie  wróci?  Co,  jeśli  znalazł  inną?  Co,  jeśli  z  nią  uciekł?  Żal  ściska  moje  serce.  A  może...  A  może  coś  się  stało  podczas  treningu  z  Jirayją-senseiem  i  on...  Nie,  nawet  nie  chcę  o  tym  myśleć.  Nie  chcę,  żeby  coś  mu  się  stało.
-  Ej,  Hinata,  dlaczego  płaczesz?  Coś  się  stało?  -  Zatroskany  głos  Kiby  gwałtownie  sprowadza  mnie  do  rzeczywistości. -  Nie  wiem,  Kiba.  -  Kłamię.  Akamaru  liże  mnie  po  dłoni  i  trąca  łbem  moją  nogę,  jakby  chciał  mnie  pocieszyć.
"Hinata,  Twe  wylane  łzy,  jak  deszcz  łączący  niebo  i  ziemię  nad  horyzontem,  które  w  całej  wieczności  nie  będą  połączone.  Czy  jak  je  złączę,  będę  mógł  połączyć  ze  sobą  dwa  samotne  serca?"  Pomyślał  i  zamknął  dziewczynę  w  ciasnym  uścisku.
MAGNOLIA:
W  tym  samym  czasie

         - Cześć! Erza. - Zawołałem, wchodząc do mojej ukochanej gildii. Tradycyjnie musiałem schylić się przy  wejściu,  by  nie  oberwać  w  głowę  lecącym  krzesłem,  stołem,  czy  beczką  po  piwie.  W  nozdrza  uderzył  mnie  zapach  alkoholu  i  pieczonej  wołowiny.  Ślinka  mi  cieknie  na  samą  myśl  o  wyżerce.  Eh...  Nie  mam  teraz  na  to  czasu,  są  ważniejsze  sprawy.  Rozglądam  się  po  pomieszczeniu.  Gdzieś  ktoś  się  tłucze  z  Elfmanem,  Cana  upija  się  przy  barze  z  Mirą,  Droy  opycha  się  naleśnikami,  a  Levy  kłóci  się  w  koncie  z  rozbawionym  Gajeelem.
-  Gdzie  Lucy?  -  Pytam,  gdy  nigdzie  nie  dostrzegam  blondwłosej  piękności.  Cisza.  -  Znowu  to  samo?  -  Kiwają  głowami.  -  Jest  taka,  odkąd  wróciła z  tamtej  misji,  prawda?
-  Za  dużo  myślisz,  zapałko  -  Dociął  mi  Grey.  Ten  ekshibicjonista  kiedyś  się  doigra..
-  Szukasz  guza,  gołodupcu?!?
-  Spokój!  -  Ajć..  Erza  Straszna  Scarlet  się  wkurzyła  -  Ona  coś  ukrywa.  -  Odezwała  się  szkarłatnowłosa.
-  Co  masz  na  myśli?
-  Zapałka  chodź  raz  mówi  coś  z  sensem.  Dołączam   się  do  pytania.
-  Coś  Ci  nie  pasuje,  striptiz...  -  Widząc  jej  groźny  wzrok,  zamilkłem.
-  Nie  wiem  -  Westchnęła.  -  Trzeba  się  będzie  tego  dowiedzieć.

Wiem,  że  nic  się  tu  praktycznie  nie  działo,  ale  w  ramach  rekompensaty  następny  rozdział  będzie  dłuższy  i  ciekawszy  ;)
Jakby  coś  było  niezrozumiałe,  to  pisać.

SŁOWNICZEK:
CZAKRA  -  Taka  jakby  energia  potrzebna  ninja  do  używania  technik(jutsu) np. Kage bunshin no jutsu to technika, która stwarza twojego klona i do jej wykonania potrzebna Ci określona ilość energii, czyli właśnie czakry

BIAŁY  KIEŁ  KONOHY  -  Białym  kłem  Konohy  był  nazywany  Hatake  Sakumo  -  ojciec  Kakashiego.  Po  jego  śnierci(oczywiście po śmierci Sakumo)  Kakashi  odziedziczył  tytuł.

JOUNIN  -  Ranga  ninja.  gennin --> chounnin --> jounin / członek ANBU ---> kage

Pozdrawiam,  WinterBlackrose

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Sasame Ka z Ministerstwo Szablonów